18.Biała śpiączka



Jasne ściany, biała pościel, Lou śpiący na fotelu. To wszystko co Laura zobaczyła po otwarciu oczu. Miała lukę w pamięci.W głowie zadawała sobie pytania co się stało wczoraj, dlaczego z jej ręki wychodzi jakaś rurka. Dziewczyna usiłowała się podnieść, ale poczuła ogromny ból pleców i zrezygnowała. Na ten ruch jednak zareagował Lou.

- Laura - szepnął wstał i zawołał lekarza, a po chwili złapał jej rękę. Jednak ona zabrał ją - Co się stało? - zdziwił się.
- Dzień dobry - powiedział lekarz nim ona zdążyła cokolwiek powiedzieć - Jak się pani czuje? 
- Dobrze - zwróciła się do lekarza - Dlaczego tu jestem? 
- Nie pamięta nic pani? 
- Ostatnie co pamiętam to ciemność przed oczami i zawroty głowy - szepnęła.
- Dobrze, więc trafiła tu pani wczoraj z powodu omdlenia, które zostało spowodowane wycieńczeniem organizmu. Jest pani przemęczona, osłabiona i ma anemię. Mówiąc krótko Wykończyłaś swój organizm - dziewczyna posmutniała.
- Ale wszystko już wraca do normy? - zapytała z nadzieją.  - Nie prędko wróci wszystko do normy. Musi pani teraz odpoczywać, prawidłowo się odżywiać - dodał notując coś na karcie - Zostanie pani do jutra na obserwacji - powiedział do niej - ale po wyjściu będzie musiał się pan nią opiekować - zwrócił się do Louisa.
- Oczywiście - przytaknął.  - Dobrze. Niedługo przyjdzie pielęgniarka po krew do badań - powiedział stojąc w drzwiach - Na wszelki wypadek jestem w gabinecie - wyszedł.  -  Laura, tak się o Ciebie martwiłem - Louis przejechał ręką po jej głowie - Już wszystko będzie dobrze. Zaopiekuję się Tobą - cmoknął ją w czoło. - Możesz coś dla mnie zrobić? - skinął twierdząco głową - Proszę Cię, wyjdź -szepnęła najdelikatniej jak umiała. Jego twarz momentalnie zmieniła wyraz na zdziwiony.  - Dlaczego? - zapytał.
- Nie chcę teraz z Tobą rozmawiać. rozumiesz? Co musiało się stać, żebyś sobie o mnie przypomniał? - zapytała już lekko podnosząc głos. - Nie rozumiem o co Ci chodzi. - O wczoraj i kilka wcześniejszych dni - szepnęła - gdy stawiałeś Eleanor nade mnie. Rozumiem, że ona miała problemy i nie bierz mnie tu za sukę bez uczuć, ale mam dość bycia na drugim planie. Od trzech tygodni mijaliśmy się w mieszkaniu, a ty nie zwracałeś uwagi co się u mnie dzieje, bo trzeba było jej pomóc, a z tego co widziałam wczoraj już wróciła do normalności -dziewczyna już nie wytrzymywała. Łzy cisnęły się do jej oczu - Jeśli tak ma wyglądać nasze dalsze życie, że ją coś zaboli a ty już leci to zostań z nią na stałe - dodała - bo ja nie chcę, żeby tak to wyglądało. Trójkąciki mnie nie bawią. Niech chcę tak, żyć. Teraz proszę Cię zostaw mnie samą - zakończyła, a łzy już spływały po jej policzkach. 
- Laura wiem, że to źle wygląda, ale ja naprawdę... - Nie Louis - przerwała mu - Przesiedziałeś u mnie od wczoraj, może, ale dopiero kiedy trafiłam do szpitala przypomniało Ci się, że istnieje. Dużo lepiej by było jakby się nie pojawiła w Twoim życiu - szepnęła.  - Lara to nie tak wysłuchaj mnie - powiedział błagalnym tonem.  - Jestem zmęczona. Wróć do domu - obróciła się na drugi bok i dała upust reszcie tłumiących łez. Lou posłusznie wykonał jej prośbę, a raczej rozkaz opuszczenia sali. 
Dziewczyna zakryła twarz dłońmi i nad zwyczajniej w świecie rozpłakała się, a niedługo później zasnęła.  Kiedy wyrwała się z krainy snów. marzeń i idealności za oknami już się ściemniało, a przy jej łóżku zobaczyła krzątającą się Hannah. 
- Jak się czujesz, skarbie? - zapytała.  - Dobrze.  - Kłóciłaś się z Louis'esm? - zapytała.  - Kłótnią bym tego nie nazwała - szepnęła Lara - Raczej zwykłą wymianą zdań i oceny zaistniałej sytuacji z mojej strony. 
- Czyli wygarnęłaś mu co się droczy, boli w jego zachowaniu i kazałaś wyjść - raczej oznajmiła, a nie zapytała. - O tak, ale pomińmy to. Mów co u Moty? Jak się czuję? Wie już na kiedy ma termin? - zarzuciła ją lawiną pytań. - Czuje się dobrze, Termin w okolicy kwietnia - odpowiedziała szybko -Kiedy Cię wypuszczą? 
- Jutro - uśmiechnęła się. - Przyjechać po Ciebie? - zapytała. - Jakbyś mogła - szepnęła i zaśmiała się bez powodu. Chwilowo smutki, bóle, żale odeszły w niepamięć. 
Niespodziewanie następnego dnia wraz z Khloe, przyjechał Louis. Między nimi nie było jak kiedyś. Dziewczyna traktowała go dość chłodno i trzymała na dystans. Wymienili między sobą kilka zdań, ale Laura nie pozwoliła mu się zbliżyć, pocałować. I zgodziła się wracać do ich wspólnego mieszkania. Wyrażała chęci do naprawienia tego co było, puszczenia w niepamięć przeszłość. Chciała dać im jeszcze jedną szanse, ale na razie nie mogła się przełamać by w pełni go do siebie dopuścić, chociaż tak bardzo chciała. Postanowiła sobie być jeszcze jakiś czas twarda i nie dać się zaczarować tym jego lazurowym głębokim oczom.  Chłopak obiecał lekarzowi, że będzie się nią opiekował, dostarczał jej potrzebnych witamin, dbał o nią. 
W mieszkaniu chłopak postawił jej torbę pod schodami. - Chyba powinnaś się położyć - szepnął jednocześnie pytając.  - Tak. masz rację. Pójdę na górę - nie była zmęczona. Zrobiła to tylko dlatego by uniknąć niezręcznych sytuacji, niepotrzebnych konwersacji  między nimi. Teraz tego nie chciała. Udała się na górę przebrała w dresy i położyła na łóżku. Wzrok wbiła w ścianę i pogłębiła się w zamyśleniach. Nie zamierzała zasypiać, nie
miała takiej potrzeby. W głębi duszy chciała by on teraz przyszedł do niej i ją przytuliłam, Mówiąc że będzie dobrze. Ale w tej sprawie była rozdarta między sercem a rozumem.
Po kilku godzinach spędzonych na bezsensownym dobijaniu się, zeszła na dół. Zgłodniała. Jednak w kuchni zastała małą karteczkę 
 
Musiałem jechać na próbę. Będę o 6PM. Przepraszam. Lodówka jest zaopatrzona. ~ Louis.


Cóż, wyjęła jakieś owoce z lodówki i zajęła wygodne miejsce przed  telewizorem. Tak zleciało jej znowu trochę czasu do powrotu Louisa. 
- Jak się czujesz? - zapytał siadając obok niej. 
- Dobrze - uśmiechnęła się.
- Zrobię kolację - udał się do kuchni - Smacznego wrócił po kilkunastu minutach z naleśnikami.
- Piękne pachnie - szepnęła - Smacznego - wzięła jednego i przystąpiła do konsumpcji. On powtórzył czynność po niej, kątem oka zerkając na nią.  
- Lou, nie musisz kontrolować, każdego mojego ruchu - szepnęła trochę zdenerwowana jego kontrolą nad jej czynami. 
- przepraszam, martwię się o Ciebie - szepnął. 
Kilka dni później
- O której umówiłeś się z Eleanor? - zapytała Khloe przy śniadaniu. 
- O 11AM - powiedział Hazz.
- W ogólne jaki jest cel waszego spotkania? - dziewczyna podeszła do zlewu z brudnym talerzem.
- Chce się dowiedzieć co ona knuję i na co liczy wpierdzielając się w związek Laury i Louisa -odpowiedział bardzo pewnie.
Z jednej strony Khloe chciała, aby El nie psuła życia jej przyjaciółce, ale obawiała się spotkania jej ukochanego z Calder. Jednak wiedziała, ze Styles postawi na swoim. 
  
-Witaj kochana - usłyszała w słuchawce dobrze znany jej głos. Ucieszyła się. 
- Cześć - odpowiedziała. 
- Co tam u Ciebie? Jak się czujesz? - zapytał, a w jego głosie przejawiała się nutka zmartwienia. 
- Wszystko jak najlepiej, a u Ciebie?
- Też. Wyskoczymy na kawę? 
- A może wpadniesz do mnie? Nie chce mi się nigdzie wychodzić. pogoda jest straszna - zaproponowała. 
- Jestem za piętnaście minut - powiedział.
- Czekam - rozłączyła się. 
Po umówionym czasie w mieszkaniu rozległ się dzwonek do drzwi, a za nimi stał Nathan we własnej osobie.  
- Hej, hej. Jak się trzymasz mała? - zapytał w pogodnym nastroju. 
- Dobrze, a tobie co tak humor dopisuje? - zdziwiła się - idź do salonu, zaraz przyniosę kawę - poszła do kuchni, a po chwili wróciła z dwoma filiżankami gorącego napoju - To mów co ty taki zadowolony? - zapytała z uśmiechem.
- Tak ogólnie - zaśmiał się. 
Przyjaciele spędzili kilka minut na swobodnej rozmowie. Nie widzieli się przez kilka dni i trzeba było nadrobić zaległości. Miło spędzili czas,Laura mogła na chwile zapomnieć o otaczających ją problemach, dać upust emocją. Po prostu cieszyć się czasem spędzonym z Nathanem. 
Nathan

Półgodziny później do domu wrócił Tommo.
Laura jesteś? - zawołał wchodząc do mieszkania. - W salonie - odpowiedziała - Mamy gościa - szepnęła, a chłopak po chwili był w pokoju. Na widok Wooda mina mu trochę zrzedła.  - Cześć - przywitał się  Lou - jak tam?  - Cześć - odpowiedział brunet- Dobrze, a u Ciebie?  - Też.
- Zrobić Ci kawę? - zapytała Watson. - Sam sobie zrobię - wyszedł do kuchni.  Tomlinson przyłączył się do nich i obyło się bez ran cielesnych u obu panów, a można powiedzieć, że przypadli sobie do gustu co niezmiernie ucieszyło Laurę.  - Będę się już zbierał - oznajmił wstając. 
- Zadzwoń jak będziesz miał czas - uśmiechnęła się do niego szatynka.  - Oczywiście - pożegnali się całusem w polik - Do zobaczenia. Na razie Louis - powiedział do niego i wyszedł.  - Co Ty dzisiaj Tak pozytywnie nastawiony? - zdziwiła się odnosząc do kuchni kubki po kawie.  - Staram się być miły dla Twoich przyjaciół - westchnął zabierając się za umycie ich.   - To miło - odpowiedziała - Idę się położyć. Jestem zmęczona. - udała się do łazienki. Wzięła prysznic gorący prysznic po którym wysmarowała swoje oczyszczone ciało waniliowym balsamem. Przeprana w pidżamę położyła się pod ciepłą kołdrą i szybko zasnęła. 
_________________________________________________________________
 I jest rozdział 18 za niedługo dojdzie do końca mojego opowiadania!:)

Komentarze

  1. świetny ;P weny i buziole no i wstawiaj szybko nexta ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. Niech oni się pogodzą !
    Ohh nie mogę czytać tego jak oni tak się odnoszą do siebie!
    Niech znów wróci Laura i Lou ♥
    Rozdział świetny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham i zapraszam do siebie .;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty