13.Stan błogosławiony


- Mówiła Ci Laura co ma zamiar zaśpiewać? - zapytała Hannah,Mirandy
- Cały czas nie może się zdecydować - odpowiedziała nie odrywając wzroku od oglądanego właśnie odcinka "Las Vegas" - założę się, że kilka dni przed finałem zmieni zdanie - zaśmiała się. Obie wróciły do oglądania włączonego serialu w ciszy, którą po kilku minutach przerwał dźwięk otwieranych drzwi. 
- Wróciłam - usłyszały radosny dźwięk przyjaciółki. 
- Czy ja dobrze słyszę? - zapytała Miranda spoglądając zszokowana na siedzącą obok Hannah, kiedy z przedpokoju zaczęły dobiegać jej ciche śmiechy - Louis uspokój się - usłyszały dziewczyny i momentalnie wyskoczyły zobaczyć czy słuch ich nie myli. Otóż nie mylił w przedpokoju na własne oczy ujrzały Laurę i Louisa który obejmował ją w pasie tym samym łaskocząc w brzuch.
- Hannah powiedz ze nie mam omamów - szepnęła Mota
- Jeżeli ty je masz to ja również - powiedziała. 
- Ooo - zdziwiła się ich obecnością w pomieszczeniu Watson - Mamy gościa - dodała jak gdyby nigdy nic. 
- Fajnie... 
- Cześć - pomachał im Lou. 
- Czyli się pogodziliście? - upewniała się Miranda  
- Tak - szepnęła Watson spoglądając na swojego chłopaka - Miałaś racje, żebym z nim porozmawiała - zwróciła się do przyjaciółki - Dziękuję - cmoknęła ją w policzek. 
- Nie ma za co - przytuliła ją - cieszę się że wszystko się wyjaśniło.
 Szczęśliwa para udała się do sypialni, którą aktualnie. Weszli do pokoju, a chłopak od razu rzucił się na łóżko opierając się na łokciu a wzrok kierując na swoją dziewczynę, która przystąpiła do przekładania ubrań z walizki do szafy na półki. 
- Nie przyglądaj mi się tak - szepnęła. 

- Dlaczego? - zaśmiał się. 
- Nie lubię jak ktoś się na mnie patrzy. Czerwienię się i wyglądam okropnie -powiedziała siadając obok niego. 
- Wyglądasz słodko jak się czerwienisz - szepnął powoli podnosząc się do jej ust, a po chwili jego wilgotne i ciepłe wargi przyłączyły się do jej. Złączyły się idealnie w delikatnym pocałunku. 
- Kocham Cię - szepnął Lou gdy rozłączyli swe usta. 
- Je ciebie też - dziewczyna położyła swoją głowę na jego klatce piersiowej przytulając się do niego całym ciałem. 
- Hej wybrałaś już piosenkę? - zapytał po kilku minutach ciszy. 
- Powiedzmy że mam kilka typów - szepnęła. 
- Na przykład...- dopytywał
- Niespodzianka - westchnęła - chcesz coś do picia? - zapytała.
- Nie, dziękuję.
- Zaraz wracam idę nalać sobie wody - wstała i wyszła.
-Laura  nie wiesz gdzie jest Tommo? - zapytał wchodzący właśnie do  mieszkania Malik wraz z resztą zespołu i matką Lary i matką Louisa, a ona wskazała na drzwi z których właśnie wyłonił się Tomlinson. 
- Kurwa człowieku szukaliśmy Cię - krzyknął Hazza uderzając go w tym momencie w głowę.
- Ała! -wrzasnął - mówiłem, że nie wiem kiedy wrócę - dodał poprawiając włosy. 
- A telefon? 
- Padł - wzdrygnął ramionami. 
- Ja Cię kiedyś uduszę - powiedział loczek zaciskając dłonie i po chwili puszczając je.
- Groźby są karalne - zaśmiał się pasiasty i znów oberwał. 
- Dobra dajcie spokój - wkroczył między dwójkę tych idiotów Malik
- Mamy wam coś do powiedzenia - szepnęły Miranda i ręką wskazały by usiedli w salonie - Najpierw chcecie coś do picia? 
- Herbata - wyrwali się chórem. 
- I jakieś ciastka - dodał uśmiechnięty Niall. 
      Dziewczyna poszła do kuchni, gdzie wstawiła wodę i przeszukała wszystkie szafki w celu odnalezienia czegoś słodkiego dla farbowanego głodomora. Na próżno. 
- Niall kochanie nie mam żadnych ciastek - krzyknęła.
- Jestet was trzy więc jedna idzie do sklepu - powiedział zadowolony. 
- Okej ja pójdę - powiedział Laura i zabrała torbę. 
- Zaczekaj idę z tobą - zakomunikował pasiasty wkładając buty, a po chwili oboje byli przed budynkiem w którym teraz mieszkała dziewczyna. 
- Tesco? - zaproponował Lou. 
- Tesco - potwierdziła i udali się w kierunku owego marketu. 
   Droga przebiegała im spokojnie. Nie spotkali żadnego z paparazzich i tylko dwie bardzo miłe fanki, które po zrobieniu zdjęcia i dostaniu autografu nie chciały więcej przeszkadzać. Laura nie przeszkadzali żadni fani, wręcz przeciwnie, gdy widziała uśmiech na twarzy swojego ukochanego, kiedy z nimi rozmawiał sama się cieszyła i nie miała serca robić mu żadnych wyrzutów z tego powodu. Po około dziesięciominutowym spacerze
dotarli do sklepu. Chłopak wziął koszyk i udali się między regały ze słodyczami zaopatrując się na wszelki wypadek w większa ilość produktów, z którymi udali się do kasy. Jednak przy stanowisku Lou zniknął. Dziewczyna rozglądała się za nim w obszarze który obejmował jej wzrok. Znalazła go. Wracał do niej z około trzy kilowym woreczkiem marchewek.
- Serio? - zapytała gdy podawała owy produkt sprzedawczyni.
- Niall ma ciastka, a ja chcę marchewki - powiedział dumny. 
- W takim razie ja kupuję sobie papierosy - rzuciła z nadzieją że to go rozbawi, albo przejdzie i nie będzie robił jej wyrzutów. Myliła się. Jego rozbawiona twarz od razu przyjęła wyraz zdenerwowanej i niezadowolonej - żartowałam - szepnęła i płacąc za zakupy złapała dwie folie w które zostały zapakowane. Odeszła od kasy zostawiając go w tyle. Dziewczyna przystanęła  jeszcze w kawiarni przy markecie i kupiła sobie czekoladowego Shake'a.  
- Przepraszam - szepnął Lou obejmując ją przy ladzie od tyłu, a dziewczyna wzięła tylko swój napój i odeszła nie zwracając na niego większej uwagi - o co Ci chodzi? - lekko się zdenerwował. Przystanęła. 
- O co mi chodzi? - zapytała z drwiną, a on kiwną głową -Louis nie chodzi o to, że robisz mi wyrzuty z powodu jakiś durnych fajek tylko o to, że na każdym kroku starasz się mnie kontrolować - powiedziała spokojnie, ale z nutką złości w głosie - Kontrolujesz to z kim się spotykam, co kupuję, czy palę i kiedy to robię - dodała i ruszyła w stronę mieszkania. Oboje przemierzyli tą drogę w ciszy. Ona wolała zachować spokój, bo nie miała sił na kolejny odbiór jego raniących słów, a on tak naprawdę nie wiedział co ma powiedzieć. Przeprosić? Tylko za co? Miał ją przepraszać za to ze się martwi? A może po prostu przesadzał? Cóż sam nie był przekonany czy odpowiednio się zachowuje. 
Para w ciszy weszła do mieszkania. Laura rzuciła Niall'owi na kolana reklamówkę z pożądanymi przez niego słodyczami, a sama bez słowa weszła do sypialni. Tommo jak gdyby nigdy nic zajął wolny fotel obracając w dłoniach swój telefon. To wszystko na co go stać? Niestety. 
- Coś Ty jej znowu zrobił? - zapytał z wyrzutem Hazza. 
- Czemu sądzisz ze to ja? Może ona też jest czasem winna. - wybuchnął na przyjaciela. 
- Zdążyłem zauważyć że ostatnio nie panujesz na emocjami - rzucił w jego stronę. 
- Dobra niech zawsze będzie moja wina - powiedział i wkładając słuchawki w uszy wstał i opuścił mieszkanie. 
- Aha - szepnęła zdezorientowana Han. 
- Zobaczę co u Laury - powiedziała Miranda.
- Ey, ale miałaś nam coś powiedzieć - wtrąciła Hannah
- To może poczekać - szepnęła i zapukała do drzwi pokoju. W odpowiedzi dostała tylko ciszę - Mogę? - zapytała uchylając lekko drzwi.
- Jasne - szepnęła szatynka siadają na łóżku po turecku. Mota niepewnie weszła do pokoju zamykając drzwi i siadając obok niej. - W czymś Ci pomóc? - zapytała wysilając się na uśmiech
 Mogę zapytać o to samo - powiedziała patrząc na jej twarz po której słynęła jeszcze jedna łza - Laura co się znów stało? - zapytała. 

- To nic takiego - próbowała się uśmiechnąć, ale widziała że przyjaciółka jej nie wierzy - naprawdę. 
- Widzę, że nie jest okej, więc nie przekonuj mnie na siłę bo to nic nie da - twardo obstawiała przy swoim. 
- Mota proszę - westchnęła z nadzieją - chce to sobie najpierw sama poukładać.
- Dobrze, ale pamiętaj że zawsze możesz przyjść do mnie porozmawiać - szepnęła wstając - a teraz chodź do pokoju, mamy wam coś z Zayn'em do powiedzenia. 
- Nie chcę tam teraz iść - powiedziała myśląc że Louis siedzi z nimi w pokoju.
- Lou gdzieś wyszedł - zachęciła ją..
- Niech Ci będzie - wstała i razem z nią wyszła do reszty. 
- Wszystko dobrze? - zapytała Han, a w odpowiedzi tylko kiwnęła głową. Miranda podeszła do Liama i złapała go za rękę. Oboje spojrzeli na siebie i z uśmiechami na twarzy pokiwali twierdząco głowami. 
- Kochani... - zaczął szatyn
- Będziemy mieć dziecko - dokończyła Miranda , a wśród przyjaciół rozległ się okrzyk radości. 
- Gratuluję - powiedzieli równo i zrobili grupowy uścisk. 
 Przed następne dwie godziny wszyscy siedzieli razem ciesząc się radosną nowiną o stanie błogosławionym Mirandy . Liam nie mógł opanować swojej radości i w kółko powtarzała jaki jest szczęśliwy z powodu iż zostanie ojcem. Jedynie znajdująca się pośród nich Laura błądziła myślami gdzieś daleko.
- Przepraszam was - wstała - pójdę się położyć - wyszła po drodze zabierając pidżamę i kosmetyczkę z pokoju i weszła do łazienki. Pozbyła się ubrań i weszła pod prysznic. Chłodne krople wody orzeźwiały jej ciało pobudzając w nim energię, siłę by nie przejmować się tak tym wszystkim. Było to dla niej poniekąd ukojenie. Ocierając swoje żelem o zapachu mięty i trawy cytrynowej czuła się oczyszczona i 'opłukana' z problemów dnia dzisiejszego. Marzyła o jednym by cały koszmar się skończył, a ona mogła wieść spokojne życie. Tak jak przed ponownym spotkaniem Tomlinsona, ale teraz kończył się tylko ten cholerny dzień. Liczyła na lepsze jutro, szczęśliwe jutro, ale kiedy się budziła znów było dzisiaj. Tak cholernie przygnębiające. 
_________________________________________________________________
I jest kolejny rozdział ;)Jeśli chcecie zadać jakieś pytanie bohaterom to możecie pisać w komentarzach.
Świetny cover 

Komentarze

  1. Kocham kocham i jeszcze raz KOCHAM zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww Liaś będzie miał dziecko! *.*
    Rozdział świetny ! Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny rozdział kocham tego bloga <3 zapraszam też do mnie ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie piszesz :> Lekko sie czyta, Daddy Direction zostanie prawdziwym ojcem?:D Dobry cover :> powodzenia i zapraszam na mojego bloga, ktorego prowadze z kumpela.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty